Cześć!
Jak pewnie wiecie, w zeszłym tygodniu wpadła do streamingów gorąca premiera – nowy film z serii Predator. Tym razem, zamiast mięśniaka z karabinem, z kosmicznym łowcą starła się młoda dziewczyna z psem, członkini ludu Komanczów.
Film Dana Trachtenberga (Cloverfield Lane 10, 2016), dostępny na Disney+, wzbudził raczej ciepłe reakcje (pomijając front strażników męskiej rozgrywki, którzy w “księżniczce disneya” nie dostrzegli godnej Predatora przeciwniczki). Mnie, oprócz tego, że się podobał, zainspirował do stworzenia krótkiego zestawienia podobnych survivalowych filmów z bohaterką w centrum akcji.
Ja pisałam na fanpejdżu (klik!): w Predator: Prey walka z kosmicznym najeźdźcą ma wymiar emancypacyjny. Chodzi w niej nie tylko o to, by pokonać kosmitę, ale też o to, by zostać dostrzeżoną – właściwą stawką jest widzialność dziewczyny. To sprytne nawiązanie do pierwszego filmu, w którym Predator nie atakował pojmanej przez amerykańskich żołnierzy Anny właśnie ze względu na jej bezbronność; nie była dla niego wyzwaniem. Naru również jest lekceważona – najpierw przez swój lud, potem przez najeźdźcę. Z tą różnicą, że się na to nie godzi.
Chociaż to drobna, mało doświadczona dziewczyna, udaje jej się uzyskać przewagę nad Predatorem. Nic dziwnego, skoro wywodzi się z ludu wojowników o legendarnej skuteczności, jest sprytna, zwinna, szybka i szkoli się w łowiectwie. W dodatku, w przeciwieństwie do kosmity, walczy na swoim terenie. Predator jest na Ziemi pierwszy raz, jeszcze nie wie, czego się spodziewać. Gdy wreszcie dostrzeże w Naru przeciwnika, ona będzie już gotowa. Ona i jej nieoceniony pies Sarii.
Dziewczyna, pies, drapieżnik. Żywioł natury.
Tym sposobem docieramy do pierwszej polecanki filmowej.
Pełzająca śmierć (2019), reż. Alexandre Aja // obecnie Prime Video, Rakuten, Chili
To film surowy w brutalności i kreatywny w niej, bardzo cielesny, podobnie jak Prey precyzyjny i zwarty konstrukcyjne. Krwawe atrakcje i budowane napięcie współgrają z dramaturgiczno-obyczajowym zapleczem – choć na pierwszy rzut oka konwencjonalnym, nawet wtórnym – ostatecznie nie dość, że ładnie wtopionym w opowieść, to wydajnie pracującym na warstwę horroru.
Ojciec i córka: twardzi, szorstcy, uparci. Dawno ze sobą nie rozmawiali i nawet teraz, w chwili próby, gdy huragan szaleje, a oni zostają zatrzaśnięci w pułapce, nie potrafią odpuścić – kontynuują kłótnię, wylewając na siebie nieprzepracowane żale.
Ojciec jest trenerem, córka pływaczką, co ustanawia ich pojedynek z aligatorami nie tylko survivalem, ale też sportowym wyzwaniem, w którym stawką, zamiast medali, jest życie i ratunek rozpadającej się rodziny (rzecz rozgrywa się m.in. w domu rodzinnym bohaterów wystawionym na sprzedaż, przestrzeń ma swoją symbolikę).
Wytrenowana przez ojca bohaterka nie jest, jak wiele podobnych jej postaci, „zwykłą dziewczyną”, która musi znaleźć w sobie uśpioną siłę – ona tę siłę już w sobie ma. Jest godną przeciwniczką aligatorów, drapieżnikiem: czujnym, skoncentrowanym, gotowym do ataku i cielesnego starcia. Na dodatek z nakręconym coachem u boku, który zagrzewa ją do walki. I z wiernym psem.
Wiara we własne możliwości w starciu z naturą jest w tym filmie dość zuchwała, ale to zuchwałość sportowa, a więc wypracowana i zasłużona. Ideę tę pieczętuje czerwona flara wzniesiona w finale ku niebu – Pełzająca śmierć jest nie tylko świetnym horrorem, ale jednym z najlepszych filmów sportowych od lat.
Błysk (2010), reż. Carlos Brooks // obecnie cda premium
Uboższy realizacyjnie, ale również charakterny “poprzednik” Pełzającej śmierci. Podobnie jak w tamtym filmie, rzecz rozgrywa się podczas huraganu. Właściwą akcję poprzedza rodzinny dramat, w którym biorą udział: ambitna dziewczyna u progu studiów, jej autystyczny młodszy brat oraz niezbyt rozgarnięty zły ojczym. Drapieżnikiem tym razem jest tygrys bengalski, główna atrakcja powstającego właśnie, dzikiego rancza dla turystów. Rodzeństwo zostaje uwięzione z wygłodniałym zwierzęciem we własnym domu.
Największą zaletą filmu Brooksa jest akcja i sposób ogrania przestrzeni – domu jako pułapki i azylu jednocześnie. Znajome kąty można kreatywnie wykorzystać, przenieść się z jednej kryjówki do kolejnej. Klasyczna ekspozycja dość szybko przechodzi w emocjonujące starcie, w którym liczy się opanowanie, spryt, fizyczne poświęcenie. Dziewczyna podejmuje ekspresowe decyzje, analizuje, działa. Jest zdeterminowana, by przeżyć i ochronić bezbronnego brata. Gdy nie będzie już wyjścia, przebije się nawet przez ścianę.
Błysk jest głównie kinem atrakcji, ale dobrze też oddaje żywioł natury i jej grozę. Wskazuje również na ludzką, czy też męską arogancję.
Zemsta (2017) reż. Coralie Fargeat/ obecnie cineman i cda premium
Francuska reżyserka i scenarzystka Coralie Fargeat w wyśmienitym debiucie prezentuje kobiecą, survivalową wersję kina gwałtu i zemsty. Jej bohaterka, słodka, różowa Jen, najpierw zostaje potraktowana przedmiotowo przez otaczających ją mężczyzn, potem zgwałcona i poniżona, na koniec zdradzona. Zaszczuta jak zwierzyna łowna, opada z sił. Ale zmartwychwstanie.
Fargeat sprytnie wywraca klisze. Ucieka kamerą z miejsca zbrodni, nie pokazuje gwałtu. Za to doskonale porusza się po grząskim gruncie sprzed jego dokonania, wyłapuje niuanse, które doprowadziły do przemocy, wskazuje winnych, wśród nich – męską dumę, potrzebę dominacji, pokaz siły, lekceważący styl bycia.
A potem daje upust fantazji, która ma wyrównać rachunki, przynieść ulgę i satysfakcję.
Ofiara niemal w mityczny sposób przemienia się w amazonkę. Twórczyni pozwala sobie na formalne szaleństwo, bliskie zarówno nowej francuskiej ekstremie, jak i epoce ejtisów. Fargeat jest brutalna i jednocześnie zabawna, nie marnuje przy tym ani minuty – choć krew leje się strumieniami, każdy kolejny akt przemocy nie jest dla niej celem samym w sobie, ale sposobem, by dopowiedzieć coś więcej o bohaterach, świecie i kinie eksploatacji.
Sweetheart (2019) reż. J.D. Dillard// canal +
Polski tytuł filmu Dillarda, Wyspa przetrwania, jest adekwatny do treści, ale zupełnie przezroczysty. Co innego tytuł oryginalny, ironiczny i przewrotny, w pełni zrozumiały dopiero podczas seansu.
Tytułową bohaterką Sweetheart jest dziewczyną, która walczy o przetrwanie na bezludnej wyspie. Musi nie tylko zorganizować prowiant czy znaleźć sposób na wydostanie się z rajskiej pułapki, ale też odeprzeć ataki nękającego ją nocnego drapieżnika. Jenn to interesujący typ postaci, zwłaszcza w survivalowym filmie: na pierwszy rzut oka nie jest wojowniczką, ma w sobie tytułową słodycz, jakąś miękkość, miłą aparycję. Z drugiej strony nie jest też strachliwą mieszczuszką. Sposób, w jaki działa, zdradza jej hart ducha, najwyraźniej wykształcony już wcześniej. Kiedy i gdzie? Kim właściwie jest ta dziewczyna?
Szkoda zdradzać fabularne przewrotki filmu Dillarda. Choć jest minimalistyczny, kryje w sobie pewne niespodzianki. To pomysłowe i bystre kino. Wciąż jestem pod wrażeniem, że w takiej zwartej formie, udało się twórcom podsunąć przenikliwą refleksję o rasizmie.
Na dziś to wszystko. Każdy z tych filmów – cielesnych, dynamicznych, rozgrzanych upałem lub zwichrzonych żywiołem – świetnie sprawdzi się latem. Idzie długi weekend, tym bardziej polecam!
Dziękuję Wam za uwagę i niezmiennie zachęcam do wymiany spostrzeżeń: superchrupka@gmail.com
D.
Więcej o newsletterze KOBIETY I GATUNKI przeczytasz:
Poprzednie odcinki są dostępne tutaj:
Zapraszam na facebookowy profil Z MOICH UST.