Przegląd #5 Morderczynie, bestie i zagubione dziewczyny
...czyli luźny raport z pierwszej połowy grudnia
Cześć!
W pierwszej kolejności pragnę Wam wszystkim podziękować za odzew. Naprawdę dobrze wiedzieć, że ktoś jest po drugiej stronie!
Jako że zmagam się z końcoworocznym chaosem (nawet jeśli jest to chaos głównie w mojej głowie), ta edycja newslettera również będzie nieco chaotyczna. Podrzucam kilka różnorakich polecajek ze streamingu (+ jedną książkę), jednocześnie planując już wysyłkę newslettera świąteczno-noworocznego.
Szczerze mówiąc, nie mogę się doczekać, aż wreszcie wejdę w bardziej uroczysty, a więc i poukładany nastrój: udekoruję mieszkanie (choćby minimalistycznie: mała choinka, parę świeczek, porządek na regałach, zawsze coś), zbiorę i zapakuję wszystkie prezenty, skończę niedokończone teksty, a potem z czystym sumieniem zanurkuję w zimowe seanse i polecajki (nawet jeśli miałyby to być głównie horrory).
Są to jednak zadania na przyszły tydzień. Dzisiaj piszę do Was z momentu przejściowego: roztopowej ciapy i chaosu.
POLECENIA TYGODNIA
Polska jakość
Ten nagłówek to oczywiście ironia. Przywykłam nie oczekiwać od polskiego kina dosłownie niczego, zwłaszcza jakości. A jednak w ostatnim czasie z zainteresowaniem obejrzałam aż dwie polskie produkcje – w dodatku gatunkowe, i to jeszcze z kobietami w centrum. Ekhm. Polskie kino dojrzewa do kobiecej perspektywy?
Ukryta sieć, reż. Piotr Adamski (prime video) – zrealizowany na podstawie powieści Jakuba Szamałka film o dziennikarce nękanej przez perwersyjnego hakera, prowadzącej (wypisz, wymaluj) noirowe śledztwo, grano w kinach pod koniec lata. Kto nie zobaczył wtedy, może nadrobić dziś. Myślę, że warto. Nie jest to rzecz doskonała (historia wydaje się czasem dziurawa, ale chodzi tu głównie o problemy z mało klarownym storytellingiem), na pewno wyróżnia się na tle polskich produkcji – ma wciągającą intrygę, ciekawą, niezależną bohaterkę (co więcej: twórcy nie boją się opowiadać o jej seksualności, choć za szybko porzucają ten wątek) i jest stylistycznie przemyślany, sugestywny w przedstawieniu polskiego miasta jako noirowego piekła.
Morderczynie (netflix, viaplay) – sześcioodcinkowy serial o hardej policjantce na tropie zaginionego ojca z jednej strony odhacza główne klisze silnie związane z ekranowymi postaciami policjantek (problemy z ojcem, pozycja czarnej owcy w rodzinie, walka o wyższą pozycję w męskim świecie, jakim jest komisariat), z drugiej – ma językową naturalność, zgrabnie skonstruowaną fabułę, jakiś nerw, dynamikę, feministyczne intencje, również dowcip. Dość powiedzieć, że znajdziecie tu udany żart dotyczący mansplainingu, o który nikt nie podejrzewałby polskiego serialu sensacyjnego. (jedyne do czego mam naprawdę ochotę się przyczepić, to przesadnie wystylizowana fryzura bohaterki)
Bestie, reż. Rodrigo Sorogoyen (nowe horyzonty, canal+)
Jeden z ciekawszych filmów, które trafiły do polskich kin w tym roku. Rozgrywająca się na galicyjskiej wsi, niemal westernowa historia konfliktu między przybyszami – francuską parą idealistów, zajmującą się ekologiczną uprawą i remontem starych domków – a lokalnymi, wrogo nastawionymi rolnikami. Pisałam o nim w letnim numerze “Ekranów”, teraz jedynie przytoczę fragment recenzji dotyczący świetnie wydobytych w “Bestiach” kontekstów płci (nie jest bez znaczenia, że reżyser napisał scenariusz razem z Isabel Peñą, swoją stałą współpracowniczką).
Pierwsza połowa Bestii rozgrywa się głównie między mężczyznami, podczas gdy kobieta trzyma się na uboczu (…). Z czasem, gdy twórcy wyłaniają ją z drugiego planu, jeszcze wyraźniej dostrzegamy różnicę między “męskim” a “żeńskim” podejściem do sporów. Olgę także charakteryzuje duma, lecz uczciwsza, racjonalna, daleka od tępego “kowbojskiego” uporu jej męża (…). Gdy kurz po konflikcie opada, a pory roku zmieniają się, nie bacząc na ludzkie waśnie, Olga niemal wrasta w krajobraz, w naturę, z przybyszki staje się miejscową, opiekunką ziemi.
Zagubiona, reż. Meshal Al Jaser (netflix)
Film, który na Filmwebie obecnie ma średnią 2,8. O ile nie brzmi to jak zachęta, o tyle filmwebowy opis już powinien:
Młoda kobieta sama na pustyni po sekretnej imprezie musi poradzić sobie z mściwą wielbłądzicą i jeszcze większymi przeciwnościami, żeby dotrzeć do domu na czas.
Ten film to oryginał z Arabii Saudyjskiej, chociaż – mimo ekscentryzmu ujawniającego się już w pierwszej, szokującej scenie – ogląda się go świetnie: jest dynamiczny, pełen napięcia, jest też dowcipny. To rzecz z jednej strony zanurzona w lokalnych, a więc do cna patriarchalnych realiach (dziewczyna boi się narazić na gniew potwornego ojca, a sygnały świadczące o wrogiej wobec kobiet rzeczywistości są wyczuwalne na każdym kroku), z drugiej – to wszystko jest jakoś znajome. Dziewczyna nie może liczyć na swojego chłopaka, który ją na tę imprezę zaciągnął, jest zresztą wykluczona z zabawy mężczyzn, czuje niepokój, przebywając z dala od miasta o późnej porze i bez wiedzy rodziców, jest też wyjątkowo zdeterminowana, żeby się stąd wydostać i wrócić do domu na czas. Wszyscy kiedyś byliśmy w takim miejscu.
Polecanka poza cyklem – Buntownik z Eberton (1984), reż James Foley
Jakiś czas temu nadrobiłam trylogię 50 twarzy Greya. Grey to łatwy obiekt drwin, mimo to znalazłam w tych seansach odrobinę przyjemności (zresztą nie tylko ja, fantastyczne teksty o Greyu napisała Stephanie Zacharek na łamach Time albo Amy Nicholson dla Variety). Nie zamierzam na razie wchodzić w ten temat, a wstydliwe wyznanie: “widziałam i bawiłam się nieźle”, to tylko wstęp do polecajki starszego filmu reżysera dwóch z trzech części tej haniebnej trylogii, który nakręcił też w swoim życiu kilka innych, zdecydowanie udanych rzeczy.
Dziś zachęcam do obejrzenia jego debiutu, który zgrywa się z bieżącą szarówą za oknem, ale może pomóc ją jakoś rozjaśnić. Mowa o Buntowniku z Eberton (org. Reckless), love story o pannie z dobrego domu (w tej roli Daryl Hannah) i niepokornym synu pracownika fabryki (Aidan Quinn). Osadzona w ponurym, przemysłowym miasteczku opowieść mogłaby równie dobrze być ekranizacją jakiejś piosenki Bruce’a Springsteena (wydaje mi się, że postać Quinna była w pewnym stopniu na Springsteenie wzorowana), nie jest szczególnie oryginalna na poziomie fabuły, ale zdecydowanie wyróżnia się swoistą witalnością: dużo tu dobrej muzyki (jest też znakomita, czy nawet wywrotowa scena tańca na szkolnym balu) i niewypowiedzianych, żywych emocji. Foley, jak da się zauważyć, od początku był zainteresowany romansem, seksem, ciałem.
Jeśli nie przeszkadzają Wam filmy, w których w postacie nastolatków wcielają się dwudziestoparolatkowie – zachęcam! Nie ma Reckless w oficjalnym streamingu, ale można sobie znaleźć na cda.
Zachęta książkowa – Mam do pana kilka pytań, Rebecca Makkai
Jedna z lepszych, które przeczytałam w tym roku. Jej bohaterką jest autorka popularnego podcastu o ciemnych stronach klasycznej ery Hollywood, która wraca po latach do swojego liceum w roli wykładowczyni (jednocześnie wracając do zakurzonych, niewygodnych wspomnień). Fabuła rozwija się bardzo filmowo, czy też serialowo – całość to w gruncie rzeczy sugestywny, zimowy kryminał kampusowy, przywołujący ducha najntisów, co rusz odsłaniający nowe warstwy i przepisujący stare klisze.
Warto przeczytać, warto też dać komuś pod choinkę – książka jest okazała, ładnie wydana i niesamowicie wciąga.
W tym tygodniu to wszystko! Trzymajcie się ciepło :)
Dorota